poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 7. - Siatka blizn

       Jeden oddech. 
       Drugi. 
       Trzeci.
       Nadal żyję.
       Otwieram oczy.

       Ten dzień jest wyjątkowo jasny, mimo wczorajszych burz. Ciepły jak latem. Dość ostre światło razi moje nadwrażliwe oczy. Zaciskam na chwilę mocniej powieki i podnoszę się do pozycji siedzącej. Lewą ręką szukam na stoliku pojemnika z tabletkami. Natrafiam palcami na jakąś kartkę.
       Nie było jej tu wczoraj. Biorę ją przed oczy i spod uchylonych powiek odczytuję ją.
   "Nie rób sobie dzisiaj krzywdy. Błagam, Aniołku".
       Kartka od Petera. Mimowolnie uśmiecham się. Poszedł do szkoły, ale nadal się o mnie bał. Pamiętał o mnie.
       Biorę jedną ze znalezionych w końcu pastylek. Coś ziołowego. Przytępiają trochę moje wyostrzone zmysły i osłabiają światłowstręt. Po minucie otwieram oczy. Światło nadal razi, ale mogę już normalnie funkcjonować. Ubieram się w luźne dresy i bokserkę. Jestem sama w domu.
       W kuchni szybko jem jogurt i jak najszybciej wracam do pokoju. Ten dom mnie przeraża. Stokrotnie bardziej od jego milczącej pustki wolę krzyk ciszy. Prawie każde miejsce ma swoją atmosferę. Tworzą ją uczucia żyjących lub odwiedzających to miejsce ludzi.
       Nasz dom jest tej atmosfery prawie całkowicie pozbawiony. Za duża przestrzeń, za mało związanych ze sobą ludzi i uczuć między nimi.
       Nie jestem zwykłym człowiekiem, choć nikt nie wie jak bardzo chciałabym nim być. Nie jestem chora psychicznie jak uważają ludzie.
       Po prostu jestem inna.
       W szpitalach byłam nie dlatego, że mówiłam niestworzone rzeczy. Mówiłam prawdę, a innych przerażało to, że jakimś cudem ją znam. Ja po prostu widzę, słyszę i czuję inaczej i więcej niż inni ludzie. Tam, gdzie normalni widzą chorą osobę, ja widzę raka lub inną chorobę. Widząc smutną osobę, widzę jednocześnie powód tego smutku. A ludzi przeraża to, że obca dziewczyna może wiedzieć o nich więcej niż by chcieli.
       Nie chciałam i nie chcę tego. Takie naruszanie prywatnych spraw innych ludzi nie jest przyjemne. Ale nie mam wyjścia. Nie mogę z tego zrezygnować. Choć sama nie wiem jak bardzo bym chciała.
       Mamy internet. Najbogatsi mogą sobie pozwolić na taki luksus. Często siedzę w sieci. Siedzę i szukam informacji o podobnych do mnie przypadkach.
       Nie znalazłam nic. 

       Gdy brat wchodzi do pokoju właśnie wycieram ostatni kawałek podłogi.
- Na porządki cię wzięło? - pyta ze śmiechem. Podchodzi do mnie i pomaga mi wstać. Rozglądam się. Pokój jest czysty.
       Ze względu na to, że piszę prawie na wszystkim, ściana, podłoga i meble w moim pokoju pomalowane są specjalnymi farbami, a okna są ze odpornego na ścieranie szkła. Raz na jakiś czas czyszczę to wszystko specjalnym płynem. I znów mogę pisać od nowa.
- Mogłaś poczekać na mnie. Pomógłbym ci.
- Sama też daję radę - mówię wolno.
- No widzisz, córuś? Już ci lepiej. - Głos wdziera się między nas. Odwracamy się w stronę drzwi.
       Od ojca jak zawsze czuję współczucie. Nie traktuje mnie poważnie. Ale sama jego obecność sprawia, że władza, która dopiero zdążyłam uzyskać nad głosem, znika. Znów jestem niema.
- Tak wcześnie w domu, tato? - Peter podejmuje rozmowę po dłuższej chwili.
- Tak, dzisiaj skończyliśmy wcześniej.
- To fajnie. - Peter nie wie co powiedzieć. A ja nie mogę mówić.
- Już ci lepiej, Vivien?
       Kiwam powoli głową marząc o tym, by w końcu stąd wyszedł. Z jego strony dopływa do mnie lekkie uczucie zadowolenia. Ma nadzieję, że teraz będę już normalna. Jakbym była tylko przejściowo chora.
       Chora psychicznie.
- Mama powiedziała, że w poniedziałek idziesz już do szkoły. Tak?
       Powoli kiwam głową.
- Co? Nie może. Przecież to jeszcze za wcześnie! - Peter patrzy na ojca dziwnym wzrokiem. Wyczuwam jego niepokój o mnie.
- Przecież sama powiedziała, że już się dobrze czuje. Poza tym nie może sobie narobić zbyt dużych zaległości w szkole.
       Znów mówią o mnie, jakby mnie z nimi nie było. Często tak jest. Jestem zsuwana na dalszy plan. No bo jak można brać pod uwagę kogoś, kto nawet nie może wypowiedzieć swojego zdania podczas dyskusji?
       Czemu denerwuje mnie to, że ludzie mi nie wierzą? Bo mówię, a raczej piszę, prawdę.
       Dobra. Rozumiem, że dziewczyna o moim wyglądzie, niedoszła samobójczyni z zaburzeniami psychicznymi, nie mówiąca nie będąc niemą, która jakimś cudem wie więcej niż inni, i której dotyk zdaje się wciągać wszystko, nie budzi zaufania i sprawia wrażenie wariatki.
       Ale jak mogą sobie tłumaczyć to, że mój dotyk może pozbawiać ludzi wspomnień?
       Albo to, że już przynajmniej 12 razy byłam chora na różne nieuleczalne choroby, a do tej pory żyję?
       Sama tego nie rozumiem.
       Tłumaczę to sobie samej w ten sposób, że porównuję moje ciało do gąbki, a otaczającą mnie rzeczywistość do różnych płynów.
       Uczucia ludzi, dźwięki i panujące wszędzie atmosfery są jak woda. Moje ciało absorbuje je mimowolnie, niemalże bez mojego udziału. Przenikają przeze mnie.
       Wspomnienia ludzi są jak żel - wnikają we mnie powoli, zazwyczaj potrzebuję choćby lżejszego dotyku, aby je przyciągnąć. Mogę je w sobie zatrzymać lub zwrócić.
       Choroby i ból są jak naprawdę gęsty płyn. Tylko te lekkie wnikają we mnie same. Większość potrzebuje pomocy, którą jest dłuższy dotyk.
       Już 7 razy zdiagnozowano u mnie raka. 2 razy miałam gruźlicę. Przeżyłam zawał i wylew. I ukąszenia jadowitych węży. Żadna z tych chorób nie miała początku we mnie. Przypadkiem zaabsorbowałam je od innych ludzi. Oni cudownie ozdrowieli, a ja zostałam z ich chorobami. Ale nikt nie przyjmuje tego do wiadomości.
       Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, choroby te nie zabijają mnie powoli. Wręcz przeciwnie. Każda następna umacnia mnie coraz bardziej. Tnę się od 10 lat, a moje ciało pokrywa tylko mała siatka blizn.
       Tak jak choroby nie wiadomo jak się u mnie leczą, tak blizny po wszystkich przygodach znikają. Moja skóra je pochłania.
       Jestem jedynym takim znanym przypadkiem. A lekarze nie mogą tego zaakceptować.


8 komentarzy:

  1. Piękny rozdział. Szczególnie przypadło mi do gustu to porównanie Vivi do gąbki, a świata do płynów. Naprawdę nie mam żadnych zastrzeżeń, może prócz tego, że rozdział jak na mój gust troszkę za krótki :)
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
    Pozdrawiam
    Igrająca ze Śmiercią
    igraniezesmiercia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te rozdziały pisałam kiedyś na telefonie, więc nie grzeszą długością ;) ale mam je napisane tylko do 10. rozdziału. Kolejne zacznę pisać na bieżąco, więc najprawdopodobniej będą dłuższe ;)

      Only [Nemezis]

      Usuń
  2. Świetnie jak zawsze zresztą :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczne rozdziały, zakochałam się w nich :333 Oby tak dalej. Życzę weny :D
    Arii
    http://ostatnia-dynastia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa ;)
      A do Ciebie zajrzę niebawem :)

      Usuń